Wizerunek tworzyw sztucznych: jak tworzy się plastikofobia i jak z nią walczyć?

Tworzywa sztuczne zaczęły być traktowane przez prawodawców oraz dużą część opinii publicznej jako przyczyna problemów ekologicznych i materiał wysoce szkodliwy. Nie ma to naturalnie niczego wspólnego z prawdą, ale w ostatnich latach bardzo mocno wpłynęło na warunki, w jakich musi funkcjonować ten przemysł. Źródła plastikofobii są rozmaite.
Tworzywa sztuczne są ofiarą własnego sukcesu

W tym określeniu zawarta jest niemal cała istota problemu tworzyw sztucznych. Zostały one zaprojektowane jako materiały, które miały stać się powszechnymi i faktycznie tę powinność spełniły w stopniu znakomitym. Trudno sobie dzisiaj wyobrazić świat bez tworzyw, a skoro jest to materiał absolutnie masowy, z uwagi na tę masowość wymagający ogromnych zasobów, ale także używany do wszelkich możliwych zastosowań, również tych trwających często tylko kilka minut, to siłą rzeczy łatwo staje się odpadem i jako taki jest postrzegany w wymiarze społecznym.

To, co dzisiaj stanowi najpowszechniejszy synonim tworzywa sztucznego to śmieci. Tych śmieci natomiast przybywa, bo lawinowo wzrasta produkcja wyrobów z tworzyw sztucznych. I zadać sobie należy pytanie, co jest problemem pierwotnym, a co wtórnym? Nieumiejętność zachowania się użytkowników dóbr konsumpcyjnych – bez względu na to, z czego są one wykonane, czy same tworzywa? Wyrzucona do morza, rzeki, jeziora butelka zjawiskiem publicznym staje się tylko wtedy, gdy jest wykonana z tworzywa – bo jest lekka i nie zatonie. Jeśli jest butelką szklaną, to powędruje na dno i zanieczyszczenia nią środowiska nie widać.

Absurdem byłoby jednak twierdzić, że naganne jest wrzucanie butelek plastikowych do wody, a butelek szklanych już nie. O tym jednak, że butelkę PET widać – i w konsekwencji tworzywa można krytykować – decyduje jej lekkość, czyli ta cecha, z myślą, o której tworzywa sprawdzają się lepiej. Nie da rady jednak utrzymywać tezy, a wydaje się, że najwięksi krytycy tworzyw sztucznych są bardzo blisko jej wypowiedzenia, że wytwórcy polimerów dlatego je produkują, żeby natychmiast trafiały one do środowiska i zalegały w nim setki lat. Tymczasem po drodze jest niewłaściwe obchodzenie się z tworzywami, za co żadną miarą ich producenci nie odpowiadają.

Myślenie przyczynowo – skutkowe słabo się sprzedaje

Żyjemy w mało skomplikowanej epoce obrazkowej; oceny są głoszone na bazie emocji, a nie wnioskowania; często nie zwraca się uwagi na związek między poszczególnymi zjawiskami. Jednym słowem, to, że zazwyczaj coś wynika z czegoś pozostaje dla wielu ukryte.

Powyższa opinia ma uniwersalny charakter. Można ją odnieść do mnóstwa zjawisk dnia codziennego, w tym jak najbardziej do problematyki tworzyw sztucznych. Otóż użycie tworzyw dlatego jest tak masowe, bo odpowiadają one na bardzo praktyczne potrzeby, których spełnienie czyni życie łatwiejszym i tańszym. Z tego względu walka z tworzywami i nadawanie im złego wizerunku jest w istocie nawoływaniem do tego, byśmy jako ludzie mieli trudniej. Tyle tylko, że ten związek jest niechętnie dostrzegalny.

Jeśli chcemy marnować mniej żywności, to musi być ona skuteczniej pakowana, tak by nie zepsuła się choćby w transporcie – tworzywa takiemu pakowaniu sprzyjają. Jeśli chcemy mieć wydajniejsze pojazdy, a to przekłada się na mniejsze zużycie paliwa, a w konsekwencji na mniejsze wydobycie ropy naftowej, to auta muszą mieć odpowiednią konstrukcję zapewnianą przez tworzywa.

Tyle tylko, że obecnie coraz trudniej o analizy, które uwzględnią skomplikowane wzajemności. Przekaz ma być prosty, a im jest prostszy, tym łatwiej się wydaje, że można łączyć taniość z wygodą i ekologią. A często niestety nie można. Zwykłe patyczki higieniczne, gdy zastąpiono tworzywa bambusem zdrożały o 100%. I jedne, i drugie po kilkusekundowym użyciu stają się odpadem. W czym tkwi przewaga bambusowych nad plastikowymi nie wiadomo (za wyjątkiem możności nadania im etykiety ekologicznych), ale wiadomo, że wyprodukowanie tych drugich jest droższe, co przekłada się na ich cenę, a więc finalnie stratę konsumenta.

Ludzie chcą wierzyć w cokolwiek

Współczesny świat Zachodu przeżywa ogromny kryzys wartości, chcąc wymyślić tenże świat i samą ludzkość na nowo. Nie czas na rozwijanie tego wątku, ale warto napisać, że nastąpiło gigantyczne zanegowanie dotychczasowych prawd, symboli, fundamentów ładu cywilizacyjnego. Nie zmieniła się jednak potrzeba szukania idei, które wykraczają poza ludzką egzystencję. Przykładem takiego szukania jest właśnie ekologizm, jako ideologia, która postuluje odejście od antropocentryzmu, który przez wieki dominował w myśli Zachodu na rzecz ekocentryzmu. O ile wcześniej uważano, że środowisko naturalne i dostęp do niego to dobra niezwykle istotne, ale centrum całej rzeczywistości stanowi jedynie człowiek i to jemu powinny być podporządkowane wszelkie inne dobra, włącznie z przyrodą, o tyle aktualnie przyrodzie nadaje się wartość dla niej samej, jako bytowi niezależnemu od człowieka i jego potrzeb.

Jeśli więc tworzywa sztuczne, jako bezsprzeczny wytwór ludzkiej myśli technicznej, stają w jakimkolwiek konflikcie z dbaniem o przyrodę, a przecież – pomijając celowo wszelkie subtelności i złożoności, o których była mowa wcześniej – w jakimś stopniu stają, to z automatu są przykładem rzeczy, która godzi w ten ekocentryczny porządek.

Można oczywiście próbować wprzęgać tworzywa w tenże ekologiczny porządek, czy to poprzez produkcję biotworzyw, czy przez rozwój recyklingu i nadawanie tworzywom nowego życia, ale zasadniczo stanowią one element obcy dla kształtującej się ekocywilizacji. Im silniejszy będzie więc radykalny ekologizm, jako ideologia i model życia współczesnego człowieka, tym bardziej tworzywa sztuczne będą „represjonowane”.

Tworzywa sztuczne są problemem dla polityków, a nie dla naukowców

Największymi kreatorami plastikofobii są politycy i „zielone” organizacje pozarządowe, a nie naukowcy. To, że tworzywa sztuczne mają zły wizerunek to w istocie nie jest jednak problem sam w sobie, bo nie są one materiałem sprzedawanym z uwagi na atrakcyjność, ale z uwagi na swoją funkcjonalność. Prawdziwym kłopotem dla branży tworzyw jest natomiast wroga im legislacja, nakładająca na producentów i użytkowników tworzyw liczne opłaty, zakazy, obowiązki administracyjne, konieczność przekształcania produkcji. Promotorem tej legislacji jest w największym stopniu Komisja Europejska.

Zły wizerunek tworzyw jest o tyle na rękę unijnym politykom, że dostarcza uzasadnienia dla wprowadzania tychże restrykcji. Tyle tylko, że znów ta ofensywa legislacyjna opiera się na słabych przesłankach. Wystarczy wiedzieć, że 90% odpadów tworzyw trafiających do mórz i oceanów pochodzi z ośmiu rzek Azji i dwóch Afryki. Wielkie góry tworzywowych śmieci to obrazek z najbiedniejszych państw azjatyckich, a nie rzeczywistość europejska. Problemem jest zatem cywilizacyjne zapóźnienie i fatalne gospodarowanie odpadami w niektórych regionach trzeciego świata, a nie bogate kraje europejskie, do których legislacja jest kierowana.

Trudno naturalnie utrzymywać, że unijni decydenci o tym nie wiedzą. Wiedzą, ale antytworzywowa ofensywa to jedynie skromny wycinek ich aktywności, której celem jest całkowite przemodelowanie europejskiej gospodarki w kierunku „zasobooszczędnej, zielonej i niskoemisyjnej”.

Nowa rzeczywistość zaskoczyła przemysł tworzyw sztucznych

Przez dziesięciolecia nikt się zbytnio nie interesował faktem istnienia branży tworzyw sztucznych. Była ona umieszczona w łańcuchu produktowym pomiędzy ropą naftową i gazem ziemnym a ogromną różnorodnością finalnych artykułów codziennego użytku. Teraz jednak, z rozmaitych powodów, firmy produkujące polimery przeznaczone do wszelkiego rodzaju działalności wytwórczej, począwszy od butelek PET, poprzez folie, jednorazowe kubki do kawy i torebki, zostały zidentyfikowane przez ustawodawców i opinię publiczną. Powoli, ale jednak rozpoczęły batalię o swój wizerunek, gdyż nowe okoliczności wymusiły zmianę w strategii branży i nowe sposoby jej komunikowania z otoczeniem.

W ślad za tym od kilku lat branża tworzywowa podejmuje liczne inicjatywy, które mają pokazać jej społeczną odpowiedzialność. Jest to choćby dążenie do osiągnięcia zerowego wycieku granulatu w każdym procesie związanym z produkcją i przetwórstwem tworzyw sztucznych. Program obejmuje cały łańcuch wartości branży tworzyw: producentów tworzyw w formach podstawowych oraz mieszanek, przetwórców tworzyw (w tym recyklerów), stowarzyszenia branżowe, firmy logistyczne i transportowe, a także pozostałych uczestników łańcucha wartości branży tworzyw. Realizacja programu Operation Clean Sweep jest nadzorowana przez stowarzyszenie producentów tworzyw sztucznych PlasticsEurope.

Autor: Dominik Wójcicki za www.chemiaibiznes.com.pl

Udostępnij

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on email
Email

Zaloguj Się